Gdańsk Wrzeszcz - Gdańsk Oliwa; Poznań Główny - Poznań Naramowice
Niedziela, 1 sierpnia 2010
· Komentarze(4)
Kategoria wycieczki!
To ostatni wpis mojej poznańsko-gdańskiej wycieczki. Nie zdarzyło się nic szczególnego, poza śniadaniem z Kasią w Manekinie na Przymorzu i przejazdem Grunwaldzką na dworzec pkp w Oliwie. Trasa tegoż poniżej:
Za bilet rowerowy zapłaciłem śmiesznie mało, chyba 7 złotych. O dziwo, pociąg miał przedział rowerowy. Miałem w planach pilnowanie roweru na każdej ze stacji, ale sen szybko zweryfikował te plany.
Na koniec oczywiście trzeba było dostać się z dworca na Naramowice. Czekam z utęsknieniem na jakieś ułatwienia dla rowerzystów na trasie do Cytadeli, chociażby przez aleje Niepodległości, ale chyba się jeszcze naczekam. Najważniejsze, że dotarłem bez przeszkód.
Nie, następnego dnia do pracy nie pojechałem rowerem.
Ten wpis to tak naprawdę okazja do zebrania w jednym miejscu podziękowań dla wszystkich, bez których wypad nie byłby możliwy/byłby możliwy, ale byłby mniej udany. Może chronologicznie:
1) Łukaszowi za nieświadome zasianie pomysłu w mojej głowie, żeby coś takiego popełnić;
2) Gumisiowi za wspólne jeżdzenie po Poznaniu i przygotowania, które wcale krótko nie trwały;
3) Dembowi za namierzanie mnie z Bydgoszczy;
4) Marietcie i Dembowi za pit stop w Bydgoszczy;
5) Dembowi za pomoc w dniu deszczowym;
6) Rodzicom za pit stop w Grudziądzu;
7) Tacie za osuszenie mokrych ciuchów i smar;
8) Mamie za pomoc w walce z urzędami i transport za Grudziądz;
9) Łukaszowi za wspólną jazdę do Gdańska;
10) Ewie i Łukaszowi za pit stop na Osowej;
11) Łukaszowi za wiele cennych rowerowych uwag;
12) Cioci Ani za wspólny obiad;
13) Kasi za piątek, sobotę i niedzielę.
Za bilet rowerowy zapłaciłem śmiesznie mało, chyba 7 złotych. O dziwo, pociąg miał przedział rowerowy. Miałem w planach pilnowanie roweru na każdej ze stacji, ale sen szybko zweryfikował te plany.
Na koniec oczywiście trzeba było dostać się z dworca na Naramowice. Czekam z utęsknieniem na jakieś ułatwienia dla rowerzystów na trasie do Cytadeli, chociażby przez aleje Niepodległości, ale chyba się jeszcze naczekam. Najważniejsze, że dotarłem bez przeszkód.
Nie, następnego dnia do pracy nie pojechałem rowerem.
Ten wpis to tak naprawdę okazja do zebrania w jednym miejscu podziękowań dla wszystkich, bez których wypad nie byłby możliwy/byłby możliwy, ale byłby mniej udany. Może chronologicznie:
1) Łukaszowi za nieświadome zasianie pomysłu w mojej głowie, żeby coś takiego popełnić;
2) Gumisiowi za wspólne jeżdzenie po Poznaniu i przygotowania, które wcale krótko nie trwały;
3) Dembowi za namierzanie mnie z Bydgoszczy;
4) Marietcie i Dembowi za pit stop w Bydgoszczy;
5) Dembowi za pomoc w dniu deszczowym;
6) Rodzicom za pit stop w Grudziądzu;
7) Tacie za osuszenie mokrych ciuchów i smar;
8) Mamie za pomoc w walce z urzędami i transport za Grudziądz;
9) Łukaszowi za wspólną jazdę do Gdańska;
10) Ewie i Łukaszowi za pit stop na Osowej;
11) Łukaszowi za wiele cennych rowerowych uwag;
12) Cioci Ani za wspólny obiad;
13) Kasi za piątek, sobotę i niedzielę.