Poznań - Gdańsk! słowo wstępu się należy, bo to pierwszy wpis!

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · Komentarze(5)
Kategoria wycieczki!
Wpisy na blogu rowerowym zaczynam od relacji z wypadu, który udało mi się uskutecznić na koniec lipca. Mając tydzień wolnego czasu i sporo energii, jak również będąc zdeterminowanym, aby nie spędzać urlopu w Poznaniu, postanowiłem wskoczyć na rower i dotrzeć w trzy dni do Gdańska, odwiedzając po drodze rodzinę i znajomych.

Jestem pewien, że znajdą się tacy, którzy rzeczoną trasę pokonaliby w jedną dobę. Być może i mi kiedyś uda się taki wyczyn, ale moja kondycja w lipcu 2010 nie pozwoliłaby mi na to. Postawiłem sobie za to kilka celów.

Po pierwsze, dojechać w trzy dni.

Podzieliłem trasę na trzy odcinki: (i) Poznań Naramowice (gdzie mieszkam) - Bydgoszcz Osowa Góra, (ii) Bydgoszcz - Piaski pod Grudziądzem, (iii) Grudziądz - Gdańsk Osowa. Odcinek pierwszy i trzeci liczyły wg moich ustaleń ok. 150 km, drugi był nieco krótszy - niecałe 90 km. Ponieważ terminarz miałem dość napięty (zaczynałem wypad we wtorek, chciałem w czwartek wieczorem być w Gdańsku i spędzić tam weekend, a w poniedziałek rano musiałem stawić się w pracy w Poznaniu), nie mogłem pozwolić sobie na dzień przerwy. I dobrze.

Po drugie, nie zniechęcić się.

Przeglądając prognozy pogody na tydzień wypadu zauważyłem, że szykują się czarne chmury. Czyli ani ja, ani mój rower, nie jesteśmy z cukru.

Po trzecie, dobrze się bawić :)

Trzeci cel był zagrożony już na dzień przed wyjazdem. Podczas przygotowań okazało się, że mój licznik odmówił posłuszeństwa. Prawdopodobnie przerwał się przewód. Niestety, na wymianę w sklepie rowerowym było już za późno. Co prawda mogłem spodziewać się czegoś podobnego po szicie za 30 PLN, ale i tak ta niespodzianka sprawiła mi nieco przykrości. Liczyłem, że będę mógł kontrolować przejechane kilometry, czy też prędkość jazdy, ale okazało się inaczej. Przekonanie siebie, że zabawa i tak będzie dobra (w czym pomógł mi Łukasz (Luszi), jeden z dobrych duchów tego wyjazdu oraz moich gospodarzy w Gdańsku), zajęło mi chwilę.

Wobec powyższego, przejechane kilometry ustaliłem nieco na oko i za pomocą maps.google.com, mojego sojusznika a niekiedy i zmory na trasie.

Przygotowania zajęły cały poniedziałek (26.07), ale że był to dzień spędzony na rowerze, nie narzekam specjalnie :) Czekało mnie kupno sakw, zapasowych dętek, map, przygotowanie wydruków z przewidywaną trasą (z maps.google.com właśnie).Towarzyszył mi w tym Gumiś, którego namówiłem na nakręcenie kilku kilometrów. Zrobiliśmy plus minus taką trasę:



Dwadzieścia kilometrów na rozgrzewkę. Następnego dnia miało być siedem razy tyle.

Tyle wstępu. Następny wpis - etap pierwszy!

Komentarze (5)

ja wiem :) niedługo, obiecuję!

emce 20:43 poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Do końca którego tygodnia? ;-)

sirmicho 07:54 poniedziałek, 23 sierpnia 2010

dzięki za przywitanie, poradę - do której się zastosuję - i zainteresowanie :)
etap pierwszy (a może i drugi?) postaram się wrzucić do końca tygodnia.

emce 12:15 czwartek, 12 sierpnia 2010

Cześć Macias, fajnie, że dołączyłeś do BS. :) Gdybyś chciał wstawić mapy etapów wyprawy, zarejestruj się też na bikemap.net. Zwykle jechałeś asfaltem, więc zapisanie trasy powinno być łatwe i szybkie - jest tam narzędzie do rysowania mapy automatycznie po drogach, wystarczy zaznaczyć waypointy.

Luszi 07:10 czwartek, 12 sierpnia 2010

Witam kolegę Lusziego na bikestats:) Czekam na relację, bo ciekawi mnie jak przebiegała podróż.

sirmicho 05:11 czwartek, 12 sierpnia 2010
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa uwala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]